Uczestniczkami badania były 54 matki tuż po urodzeniu dziecka, uzyskujące dochód niższy niż przeciętny (low-income) oraz pochodzące ze środowisk mniejszości rasowych i etnicznych, u których zdiagnozowano ten rodzaj depresji. Choć na pojawienie się jej – jak podaje literatura – nie ma wpływa status społeczny, to przyczyny jednak leżą w środowisku życia rodziców.
To właśnie czynniki środowiskowe były najważniejsze podczas doboru kandydatek do badania: brak oparcia w instytucjonalnym związku (większość matek była niezamężna), niewysoki dochód (a więc zależność od rodziny, najczęściej matki), otoczenie społeczne i kulturowe uznające, że kobieta powinna radzić sobie sama (na zasadzie „Ja, twoja matka, radziłam sobie, więc i ty możesz”, „Ja nie miałam czasu na takie fanaberie, bo pracowałam 15 godzin na dobę”, „Nie będziemy mieszać obcych w nasze rodzinne sprawy”). Badane kobiety brały udział w tradycyjnych sesjach poradnictwa medycznego oraz odbywały obligatoryjne wizyty pediatryczne. Jednak w codziennym życiu brakowało im wsparcia, życzliwego słowa, poczucia, że ktoś się o nie troszczy. Do tej potrzeby miały odwoływać się wiadomości tekstowe wysyłane do kobiet przez badaczy.
Badanie trwało sześć miesięcy. Uczestniczki otrzymywały SMS-y cztery razy w tygodniu (do każdej zostało wysłanych 96 wiadomości). Część z nich miała charakter informacyjno-poradniczy (np. „Posiadanie codziennego rytuału wykonywania czynności przynosi dzieciom poczucie bezpieczeństwa”), a część wpływała na motywację i skłaniała do refleksji (np. „Dziś skupimy się na tym, by podejmować decyzje na podstawie faktów, a nie naszych emocji”). Niektóre SMS-y (37 z 96) zawierały pytanie, czy kobieta życzy sobie, by specjalista zadzwonił i porozmawiał z nią. To pytanie pomagało ominąć barierę kontaktu: kobieta nie prosiła o pomoc (co byłoby niezgodne z presją otoczenia), wyrażała jedynie zgodę na rozmowę.
Na podstawie: JMIR Publications, SLU.edu, ScienceDaily
Mariusz Ludwiński